Recenzja filmu

Serafina (2008)
Martin Provost

W paszczy szaleństwa

Martin Provost zrobił film elegancki i inteligentny. Nie boi się psychologizować, bo wie, że to jedyna droga, by historia Serafiny objawiła przed nami najciekawsze znaczenia.
Pięćdziesięcioletnia Serafina Louis nosi się na szaro. Wędruje od chatki do chatki, pierze, sprząta, parzy najlepszą herbatę w całej Prowansji. W wolnych chwilach maluje. Odkrywa ją bogaty i wyrafinowany mecenas sztuki ze stolicy, Wilhelm Uhde, szukający natchnienia do pracy w prowincjonalnym Senlis. Karmi kobiecinę marzeniami o wielkiej karierze, o wystawach i galeriach, o paryskich bulwarach. Czasy są sprzyjające, w Europie zaczyna się  boom na malarstwo naiwne (Uhde: Ach, jak bardzo nie lubię słowa "malarze naiwni", wolę myśleć o nich "nowocześni prymitywiści"). Pytana o to, czy warto do końca życia szorować podłogi za marny grosz, bohaterka wypala z najgrubszej rury i cytuje Ewangelię. Lecz pokusa społecznego awansu jest zbyt silna. Serafina wciąż gorliwie szoruje, ale też coraz gorliwiej maluje. Pod skrzydłami swojego protektora rozwija talent, a jej kompozycje z kwiatów, wyglądających jak niebiańskie posłanie, to znów przypominających mięsożerne kreatury, zyskują popularność wśród kolekcjonerów i znawców. Jednocześnie mroczne i pogodne, niewinne i kryjące w sobie trudne do zdefiniowania sprzeczności, płótna są kluczem do osobowości Serafiny. Za tym łagodnym obliczem i głupawym spojrzeniem kryje się obsesyjne przeświadczenie o religijnym posłannictwie. Martin Provost zrobił film elegancki i inteligentny. Nie boi się psychologizować, bo wie, że to jedyna droga, by historia Serafiny objawiła przed nami najciekawsze znaczenia. Nie ucieka od prawdy, iż losami bohaterki kieruje prosty mechanizm zwany "sodówką": skumulowana złość, wynikająca z klasowych różnic, potem droga ku spełnieniu, popularność, bogactwo, wreszcie – majestatyczny upadek, gdy zmieniają się czasy, estetyczne kanony, nadciąga I Wojna Światowa, a po drugiej stronie świata nastaje Wielki Kryzys. W końcu szalona Serafina wychodzi na ulicę i rozdaje ludziom swoje rzeczy. Po tym ostatecznym upadku zostaje jej już tylko dogorywanie w szpitalu psychiatrycznym. Według różnych źródeł, malarka umarła w 1934 (wersja Uhdego) lub 1942 roku (wersja oficjalna). Na tę "psychologiczną" interpretację nakłada się inna. Katalizatorem przemiany kobiety są aksjomaty katolickiej wiary – przede wszystkim pewność, że talent rodzi się w momencie, gdy łaskawy Pan Bóg przykłada nam palec do czoła. Poczucie, iż Niebiański Ojciec musi podstemplować każde jej dzieło, połączone z kompleksem niskiego urodzenia, wpycha ją w ramiona religijnego fanatyzmu. Niespodziewanie, nagrodzona siedmioma Cezarami opowieść o prowincjonalnej babie na schwał, staje się historią upadku w otchłań choroby psychicznej. Dbając o to, by nie wprowadzić fałszywych nut do delikatnego, pełnego empatii tonu, reżyser pokazuje ponadto, że Sztuka, jak każda abstrakcja, niejedno ma imię: dla bohaterki jest Alfą i Omegą, Bogiem wcielonym oraz bronią w klasowej walce. Jak na ironię, Serafina z Senlis sama od tej broni zginie. 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones